Jednokierunkowa partia pokera - czyli jak zwycięstwo może przysporzyć kłopotów, w postaci pięciu idiotów...
- Martini, wstrząśnięte, nie mieszane - zaszczebiotała blondynka uczepiona ramienia starszego od niej o dobre dwadzieścia lat faceta, trzepocząc przy tym rzęsami tak intensywnie, że kelner zaczął się zastanawiać, czy nie nadużywa ona kofeiny.
Henry Collins, choć żonaty już ponad dwie dekady, lubił towarzystwo młodych panien przy partyjce pokera. A jeszcze bardziej lubił sobie przy tym wypić martini, niczym James Bond w filmach z jego młodości. Wracają do małżeństwa, obrączka leżała sobie teraz spokojnie w kieszeni jego marynarki. Henry ściągał ją przy każdej wizycie w kasynie, a że gościem tutaj był stałym, nie musiał czyścić jej od środka - częste zdejmowanie i zakładanie dokładnie oczyszczało wnętrze tego symbolu ożenku.
- Robi się późno. Postawmy wszystko na jeden, ostatni zakład. Co ty na to?
Jego przeciwnik, Paul Higgis pokiwał powoli swoją ciężką od nadmiaru trunku głową. Obaj byli już nieźle wstawieni, a ich mocno czerwone twarze miały lekko nieobecny wyraz.
- Czemu nie? Czuję, że moje szczęście wraca.
Paulowi rzeczywiście przydałoby się szczęście, bo dzisiaj naprawdę mu się nie powodziło. Wyszedł z wprawy, gdyż minęło sporo czasu od kiedy ostatni raz zawitał do Los Angeles by zagrać z Henrym partyjkę na całkiem spore sumy. Cóż, może i był przyjacielem pokerzysty z dawnych szkolnych lat i nie obrażał się na długo, gdy tracił pieniądze w zakładach, ale był też przede wszystkim menadżerem znanego na całym świecie boysbandu One Direction. Jego życie jest w ciągłej drodze, zawsze znajdzie się jakich kraj do odwiedzenia i nigdzie nie zatrzymuje się nigdzie na długo, nawet tu, w Los Angeles.
Jednak rozpoczęcie dwumiesięcznej, wakacyjnej przerwy w trasie Paul i Henry postanowili świętować razem, jak za dawnych lat w myśl motta: Cygaro i poker to najlepsi przyjaciele człowieka.
I tym oto sposobem znaleźli się na przeciwko siebie przy stoliku w kasynie i teraz, gdy jedna z ich pań do towarzystwa tasowała karty, oni wykładali na środek całe wygrane wcześniej pieniądze. Już po chwili było widać, że stosik Henry'ego zdecydowanie przewyższa niewielką kupkę Paula.
- Oj, Paul, chyba nic z tego. By wyjść i zacząć grę musisz postawić tyle samo co ja, przecież znasz zasady, stary.
Higgis tylko się uśmiechnął i sięgnął po szklankę martini pociągając z niej łyk, największy tego wieczora. Bełkotał chwilę pod nosem, nim sklecił zdanie, co oznaczało tylko, że alkohol odniósł odpowiedni skutek.
- Drodzy... to znaczy drogię... panię... - zaczął mówić Paul, akcentując każdą końcówkę, ale martini totalnie wybiło mu z głowy wszelkie zasady poprawnej wymowy. Ukłonił się przy tym zebranym przy stoliku kobietom, ale zrobił to tak niezdarnie, że niemal wylał na siebie resztki alkoholu, powodując przy tym chichot owych drogich pań. - i oczywiście ty, drogi mój ty przyjacielu... - tu machnął ręką w stronę Henry'ego. - Biorę was za świadków, że, aby wyrównać stawkę, stawiam... Mój zespół.
Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w Higgisa, stwierdzając, że dzisiaj powinien już zakończyć swoją przygodę z wstrząśniętą, nie mieszaną. Tylko Henry, który był równie zlany jak przyjaciel pokiwał głową i z trudem wydusił z siebie krótkie:
- Stoi.
Dalej rozdanie potoczyło się szybko. Wymiana kart i po chwili obaj panowie siedzieli z kamienną miną do pokera i czekali, aż jeden z nich rzuci decydujące: Sprawdzam. Tym, który nie wytrzymał napięcia okazał się Paul, święcie przekonany, że pokerowa twarz jego przyjaciela jest kolejnym blefem tego wieczoru. Nabrał się na to setki razy i nie zrobi tego ani razu więcej. Rzucił więc swoje karty na stół i patrząc prosto w niewyrażające żadnych uczuć oczy Henry'ego wypowiedział kluczowe słowo:
- Sprawdzam!
- Kolor! - zaszczebiotała blondynka do towarzystwa rozsuwając po blacie karty Paula, tak by każdy mógł zobaczyć układ pięciu kart, wszystkich w jednym kolorze kier. Sam właściciel sekfensji uśmiechał się zwycięsko czekając na ruch Henry'ego, który był już według niego murowanym przegranym.
- Poker - wypowiedział cichym głosem Collins, także rzucając swoje karty na stół.
- Od dziesiątki do asa, w jednym kolorze. Poker - zaświergotała blondynka, ukazując pięć kolejnych kart w kolorze trefl, którymi właścicielami był nie kto inny jak uśmiechający się zwycięsko i zagarniający wygraną Henry. - Zwycięża pan Collins. - dodała przesłodzonym głosem to, co było już oczywiste.
Paul wcale się nie załamał. Nie miał nic do nałogowego pokerzysty Henry'ego, który spędzał życie na cygarze i dobrych karcianych partiach, nie miał też nic do jego żony Faustyny, która chodź nawracała wszystko co się rusza, była lekko nawiedzona i przesadnie pobożna, w głębi ducha była sympatyczną kobietą.
Ale wiedział, że chłopcy będą mieli. I to dużo.
Ale ja jestem głupia -.- zapomniałam skomentować po przeczytaniu jezu... Ale wróćmy do rozdziału wiedziałam juz po tytule ze prolog mnie powiali xD Tak ogólnie to tak powalonej fabuły (która wyszła na światło dzienne, bo w mojej głowie znalazły by sie gorsze xD) nie widziałam dawno hahahah Moja ukochana szantarzystko, która to napisała jak na drugim blogu w ciagu tygodnia nie pojawi sie rozdział to cie namierze po adresie ip i skopie tyłek.
OdpowiedzUsuńCzekam na rodzial 1 z wielką niecierpliwością *-*
Jagoda
Wow, czekama na pierwszy rozdział ;DDD <3
OdpowiedzUsuńHeh, zapowiada się ciekawie. :) Czekam na rozdział tu i na drugim blogu.
OdpowiedzUsuńDuuużo weny życzę. :)
Hahahah to będzie najgłupsze i zarazem najśmieszniejsze opowiadanie jakie przeczytam! XD Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że pojawią się jak najszybciej! Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńBlond włosy, niebieskie oczy... W pierwszym dystrykcie prawie wszystkie dziewczyny wyglądają tak samo. Więc czym od nich różni się Daphne Royals?
OdpowiedzUsuńJuż mówię: Otóż Daphne została trybutką na 71 Głodowych Igrzyskach.
Nikt z widzów nie podejrzewał, że nieco ciamajdowata okularnica może zawojować arenę.
Ty też nie podejrzewasz?
http://71-hunger-games.blogspot.com/ zajrzyj, a wszystko ci opowie sama główna bohaterka, której historia nie jest wcale tak przewidywalna jak się wydaje.
Zapraszam serdecznie!
Becky :*
Zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuń